wtorek, 28 lutego 2017

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 6

- Mamo, obudź się! Mamo! - wołała moja córeczka, szarpiąc mnie za rękę. Była przerażona. Obudziłam się. Była druga nad ranem. Przetarłam oczy, i rozejrzałam się.
- Co się stało,Iza? Co się dzieje? - spytałam. Byłam bardzo zdziwiona. Czego chce Iza w nocy? I jeszcze te przerażenie w oczach?
- Mamo, ktoś się krząta po naszym ogrodzie! Chyba to złodziej jest, ale nie wiem. W każdym bądź razie...
- W każdym razie - poprawiłam.
- To na pewno nie jest ktoś fajny! A jak to bandyta? - powiedziała robiąc wielkie oczy jak pięciozłotówki.
- Gdzie tego złodzieja widziałaś? - zadałam głupie pytanie.
- Przez tył domu - odparła.
Wstałam. Po cichu zeszłam po schodach. Ubrałam kurtkę, i otworzyłam drzwi balkonowe z tyłu domu. Nikogo nie było. Totalna cisza. Gdy weszłam do ogrodu, nagle zza mojego ucha krzyknął jakiś głos. Tak się przestraszyłam, że niefortunnie się odwróciłam, po czym... przewróciłam na tyłek. I krzyknęłam głośnie:
- K****!
Usłyszałam głośny śmiech. Pierwszy należał do Izy, a drugi do... Dominiki. Obie pomogły mi wstać, po czym drugi raz zaniosły się śmiechem.
- Sylwia, nie ładnie tak przeklinać - aż się trzęsła ze śmiechu - Tak się odwróciłaś, że się wywaliłaś!!!
- Hehe, bardzo śmieszne - odparłam z ironią, i próbowałam udawać, iż jestem obrażona.
- Uknułyście przeciw mnie plan, czy co? - spytałam, gdy pomagały mi wejść do salonu. - A w ogóle co ty tu robisz? O tej porze? - zasypywałam ją pytaniami.
- Nie wszystko na raz. Na początku chciałam do ciebie zadzwonić, ale miałaś wyłączony telefon. Więc pojechałam do ciebie. Z racji tego, iż zaparkowałam samochód nie z tej strony, co trzeba, to przez kilka dobrych minut szukałam twojego wejścia do domu. Przez szybę zobaczyłam jakąś dziewczynę, grającą na komórce w salonie. Więc cichutko zapukałam przez szybę. Zobaczyła mnie. Powiedziałam, iż mam sprawę do mamy, do ciebie znaczy się. Powiedziała, że jesteś jej matką. No to w mojej głowie narodził się niecny plan... Spałaś, jak suseł!
- Ale zaraz... Jeżeli zaparkowałaś auto nie z tej strony, czyli zaparkowałaś samochód w ogrodzie sąsiadów! Dominika! Szybko idź zaparkować na przeciw! Ci sąsiedzi są upierdliwi i nieobliczalni!
Jak na zawołanie ktoś zadzwonił do moich drzwi. To nie mógł być przypadek. Poszłam do drzwi. Od razu przed moim progiem pojawiły się dwie baby, oczywiście w zamiarem nawytykania mi. Miałam ich dosyć. 
- O co znów chodzi? - zapytałam szorstkim głosem. Już wiedziałam po co przyszły, więc nie zamierzałam grać miłej blondyny.
-  To twoje brzydkie auto stoi pod moim domem? - spytała Genowefa. 
- To do mnie, czy koło mnie? - przede mną pojawiła się Dominika. Była zła. Już wiedziałam, co się zacznie. Kłótnia, kłótnia, i jeszcze raz kłótnia. Nie wygra z babami.
- A to twoje auto? Zabieraj go, albo go rozwalę! - krzyknęła Pelagia, jej siostra. 
- Jak go rozwalisz, to ja rozwalę ciebie. Tylko spróbuj tknąć się mojego auta, a nie ręczę za siebie.
- I widzisz Gienia, jaka to smarkula? - Słuchaj, ty.. ty, ty... Blondi! Ty to sobie myślisz nie wiadomo co, ale zabieraj tego opla, ale już!
- To nie opel, tylko mercedes, ślepico! Ty to masz chyba ponad sto lat, co ty możesz wiedzieć o technolodze! - krzyknęła Domi. 
- 100 lat? Ponad 100? Ja ci dam ślepice! - i zaczęły okładać Dominikę laskami. Odciągnęłam ją, i wsadziłam do domu, a w porę, zamknęłam przed nosem drzwi tych bab.
- Dlaczego zamknęłaś drzwi?? Bym obu dowaliła! - krzyknęła.
- Nie mamy czasu. Gadaj, po co przyszłaś? To chyba sprawy na pierwszej linii, jak to chodzi o świat mody? Znaczy, świat gazet. 
- Tak. Siadaj. Wszystko ci opowiem. Co, i jak.To tak: wczoraj śledziłam ową Sabinę. Szła do centrum handlowego. I nie uwierzysz: całowała się z.. Stefanem, szefem naszej byłej firmy! 
- Co?? Oni do siebie wrócili? - spytałam.
- A kto do siebie wrócił? - przerwała Iza.
- Mała, znaczy.. Iza - śpij, dziecko. Jutro szkoła, oraz zajęcia artystyczne, dodatkowe.
- Dobra, to tak - ciągnęła Domka - po pocałunku, i objęciu, przeszli kilka sklepów. Potem się rozstali, i...
 - I? - spytałam. - co dalej?
- No właśnie nie wiem. Poszli do domu. Ale zostawili po drodze to- podała mi mój notes. - Pod jedną z galerii zostawili jakiś notes. Sprawdziłam - po okładce było napisane ''Sylwia Barbara Klejnes''. No a ty jesteś Sylwia. Ale nie wiedziałam, że Basia - uśmiechnęła się.
- Dzięki. O, już jest 5.00. Sprawdź, czy ci nie rozwalili auta - skwitowałam.- I papa.
Dominika wyszła. Przez okno ujrzałam ją, jak patrzy na potłuczone swoje auto. Wściekła bez pukania wchodzi do domu bab. Jedyne co słyszę to krótkie ''Ty jędzo!''. I tak z nimi nie wygra. Moje oczekiwania sprawdziły się. Kwadrans później Domka wyszła. Klęła jak szewc. Wyjechała, mamrocząc coś pod nosem.

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 5

- Co ja mam zrobić? Przecież nie zeznam w sądzie! - Wiktoria powiedziała do Eryka, szefa gazety Show New. Wraz z nim była na najwyższym piętsze tego biura. Byli na 68 kondygnacji. Mieli wspaniały widok na całe swoje miasto - na Linwonie. To miasto było bardzo podobne do Nowego Yorku, jednak... nie takie same. Różniły się jednym: językiem. 
- Nie wiem. Moim zdaniem powinnam dotrzymać tajemnicy szefa tej gazety, Best. On wie moje sekrety, a ja jego. To może się źle skończyć. Sam powiedział -''Ale pamiętaj - gdy ty wydasz moje sekrety, ja wydam twoje.'' Jak myślisz, mam co mam zrobić? Eryk? Eryk!! 
- Też nie wiem. Moje zdanie jest takie, iż nie powinnaś zeznawać, ale to twój wybór. Między moim bratem jest od zawsze konflikt, a ty byłaś jego kochanką. *

Eryk Kanchol, to brat Stefana Kanchola. Są braćmi. Eryk jest szefem biura gazety Show New, A Stefan Best, w tej co pracowała Sylwia. Pierwszy założył swoje biuro Stefan. Inspiracją do tego była gazeta Navi. W dzieciństwie czytał comiesięczne czasopisma. Kochał je czytać. Uwielbiał, gdy na końcu tej gazety była jego ulubiona strona o komiksach z piratami. Gdy chłopak miał 15 lat, Navi przestano produkować. W wieku 20 lat Stefan założył gazetę Na$i, co miało być kontynuacją czasopisma Navi. Jednak ku jemu zaskoczeniu, gazeta nie sprzedawała się tak dobrze. Więc rok później Stefan założył własne studio, oraz wydał pierwszy numer codziennej gazety pt. ''Best''. To nastąpiło 15 września 1961 roku. Tak, tak - Stefan ma ponad 100 lat, choć stara się to ukryć. O 2 lata młodszy brat, Eryk, tak zazdrościł Erykowi sławy, iż sam założył gazetę ''Show New''. Od tego czasu gazety ze sobą rywalizowały, aż do teraz. Kilkadziesiąt lat później, w okolicach lat 2000cznych, Stefan poznał kobietę o imieniu Wiktoria. Pobyli 2, góra 3 miesiące. Potem się rozstali. Stefan wtedy powiedział - ''Ale pamiętaj - gdy ty wydasz moje sekrety, ja wydam twoje''.

- Rozumiem twoje wątpliwości, Wiktorio. Ale... jakie niby ma on twoje sekrety? No właśnie, żadne. Ty możesz na niego, nacisnąć, potem przegra w sądzie, i wygramy. Będzie ''papa, Best.'' Mamy szansę. - powiedział Eryk z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ale ty myślisz tylko o kasie, mój drogi. A tu chodzi o sekrety. Jak wyda mój, to ja się zabije.
*********************************************************************
Wstałam. Kolejny dzień, ale już nie do pracy. Wylał mnie. Na 100%. Zawiozłam moją córeczkę do przedszkola. Przyszedł SMS.
Krzysiek: (08.34)
Złożyłem pozew do Sądu Pracy. Mam nadzieję, że oskarżą go o Mobbing. 
Sylwia: (08.34)
Też mam taką nadzieję.


Odłożyłam komórkę. Nie wiedziałam co robić? Czy czytać Sherlocka Holmesa, czy First Love? Zjeść pierogi, czy naleśniki? Dopadała mnie nuda. Postanowiłam gdzieś wyjść. A co mi tam? Nałożyłam moje ulubione obcasy indygo, sukienkę w kolorze żółtym, oraz złote kolczyki. Pomalowałam się lekko, i wyszłam.
Wiał nieprzyjemny wiatr. Było zimno. Poszłam na rynek do centrum handlowego ''Hissman''. Gdy oglądałam buty, jakiś facet się mi przyglądał.
Stał jakieś 2 metry ode mnie. Opierał się ściany. Był markowo ubrany. Więcej się jemu nie przyglądałam. Ale jakiś dziwny był. Próbowałam się zająć przyglądaniem butów. Podszedł do mnie. 
- Jesteś Sylwia Klejnes? - spytał. Mówił surowym tonem. Był śmiertelnie poważny.
- No tak, a o co chodzi? - również spytałam. 
- Zostawiłaś notes w biurze - skwitował. Jezu, kolejny raz zostawiłam ten głupi notes?? Ileż można? Chyba mam talent do gubienia notesów. Musiałam go wziąć. Przecież miałam tam zapisane ważne rzeczy. 
- Oddam ci go. Pod jedynym warunkiem. - rzekł. - Zdejmiesz sprawę z wokandy*. Jestem synem szefa gazety Best, Stefana, i zadbam o to, by ta gazeta miała dobre opinie. A jeśli komuś powiesz o tym, jak rzekomo cię ''szantażuje'', to wszyscy będą wiedzieć o tym, co jest napisane w notesie. To jak? 
Odebrało mi mowę. Jakiś 16-letni smarkacz będzie mnie szantażował? Nie zamierzałam zostawić sprawy, bo tak daleko zaszliśmy. To co ja miałam zrobić??? No co?? 
- Oddaj mi ten zeszycik. Jestem od ciebie starsza. Nie zabieraj mi mojej rzeczy!!!!! - krzyknęłam na cały sklep ''Hantera''. Aż głupio mi się zrobiło. Chyba nastolatek nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, i uciekł ze sklepu. Rozpłakałam się. Tak, rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie wiedziałam co już zrobić: na początku zwolnienie, a teraz to. 
- W czymś pomóc? - spytała jasnowłosa kobieta. Czekajcie... ja ją znałam! To była Emilka, moja przyjaciółka, która mieszkała w Las Vegas! Dawno się nie widzieliśmy. Spotkaliśmy się w gimnazjum. Odtąd widzieliśmy się raz na kilka miesięcy, bo mieliśmy własne życie. 
- O, hej Emi! - wstałam, ogarnęłam się. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. 
- A co się stało?? - spytała Emi. Była zaskoczona. 
- Nie nic. Znaczy.. No e.. Długo by opowiadać, tak? - próbowałam wybrnąć z sytuacji.
- Mam czas. Przyjechałam z Las Vegas do Polski nie na stałe, ale aż na 5 miesięcy. Chodźmy usiądźmy. Tam jest stolik. - wskazała po za sklepem, na kolejny, mniejszy sklepik o nazwie ''Lody Body''. Nazwa bez sensu, no ale muszę przyznać, że lody są tam pyszne.
Usiadłyśmy. Opowiedziałam jej wszystko co od początku. Słuchała uważnie, ani razu nie przerywając. Gdy skończyłam, powiedziała:
-  Trudna sprawa. Teraz będę ci towarzyszyła, jak Krzysiek. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - uśmiechnęła się. Ja w to nie wierzyłam.

Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Na razie akcja jest straasznie nudna, ale mam nadzieję, że będzie lepiej. To moje pierwsze opowiadanie. :*

*Zdejmiesz sprawę z wokandy - skończenie z procesem sądowym.

niedziela, 26 lutego 2017

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 4

Ostatnie dni były pełne wrażeń - złych wrażeń. A to śmierć pani Marzeny, a to wylanie z pracy - to się dzieje za szybko. 
Dzień 26 lutego powitałam z uśmiechem na twarzy. Nie wiem, z czego ja się cieszyłam. A może wiem? Może Krzysiek miał rację z tym, żeby zwołać inne kobiety pracujące w Best? I znowu nie wiem, i znowu może. Niczego nie byłam pewna. Musiałam się wziąć w garść. Przynajmniej dla Małej. 
Wstałam, ogarnęłam się. Odwiozłam Izę do przedszkola. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam SMS w mojej komórce. Otworzyłam go:
Krzysiek: (09. 45)
Daj znać, jeżeli przeczytasz tą wiadomość. Znalazłem dopiero cztery kobiety, które wylał ten szef. Jedna to Dominika Kareńska, która obecnie pracuje w jeszcze mało znanej gazecie ''Of Time''. Ale to ona założyła tą firmę. 
Druga to Sabina Kolańska, zd. Malcej. Tak jak mówiłaś, zrezygnowała z pracy sama, z przyczyn pieniężnych - szef za mało jej płacił. Teraz pracuje jako nauczycielka jęz. hiszpańskiego.
Trzecia kobieta to Nikola Garnik. Pracowała za ledwie 2 tygodnie, ale szef ją wylał, ponieważ rzekomo ''bałaganiła koło siebie''.
Ko...
Krzysiek: (10.02)
Przekroczyłem liczbę znaków, więc dokończę. Kolejna, a zarazem czwarta, to Weronika Lubiń. Pracowała w latach 2005 - 2010. Ty ją nie znasz. Była kochanką, szefa, a zarazem jego żoną. Rozstali się w 2010 roku. Powodów nie znam. Gdy się rozstali, Weronika zrezygnowała ze stanowiska. Obecnie jest piosenkarką, ale bardzo nie znaną.
To tyle. Mam adresy domów tych osób. Kiedy możesz pojechać ze mną do tych kobiet? Daj znać. Pozdrawiam :*
Sylwia: (12.51)
Sorry, że długo nie odpowiadałam. Może być teraz, masz czas? A w ogóle skąd znalazłeś aż tak wiele informacji? I skąd u licha adresy domów? :)
Krzysiek: (12.52)
Mam swoje sposoby :) Dobra, ja jadę do Ciebie.

Odłożyłam komórkę. Czekałam na Krzyśka. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Cześć Krzysiek. Choć, napijemy się czegoś. - zaproponowałam.
- Nie mamy czasu, Sylwia. Jak mamy dziś objechać aż 4 domy, to musimy się śpieszyć - rzekł.
- To dzisiaj zamierzasz objechać 4 domy???
- Tak jest.
Jak zwykle, koło mojego domu stał piękne, czarne BMW. 
- Wchodź. - Krzysiek odtworzył mi drzwi do auta.
- Dziękuję gentelmanie. A ty w tą sytuację się bardziej zaangażowałeś niż ja. Dokąd najpierw jedziemy? - powiedziałam, gdy Krzysiek już zaczął jeździć. 
- Do nijakiej Dominiki.
W przeciągu kwadransa byliśmy na ulicy Złotej. Były tam duże, wysokie domy, dla elity. Mój przyjaciel poszedł do domu średnio-wysokiego, czarnego. Zapukał. 
- Ty mówisz - szepnął mi do ucha. Ja?? Jak to ja? Nie zdążyłam tego przemyśleć, bo drzwi otworzyła kobieta. Na oko miała trzydziestkę, włosy upięte w czarny kok. Miała surowy wyraz twarzy. Spoglądała to na Krzyśka, to na mnie. Nagle powiedziała: skądś cię znam - powiedziała. Do mnie.
- No tak, znamy się. Ja jestem Sylwia Klejnes. - podałam jej dłoń.
- Aaa, Sylwia. Stanowisko 91, o ile się nie mylę. - powiedziała.
- Tak, a ty 52, dobrze pamiętam? - spytałam. Rozmowa się nie kleiła. 
- Tak. Ale jednego nie rozumiem.. Po co do mnie przyjechałaś? Znaczy przyjechaliście? - teraz popatrzyła na Krzyśka.
- Mamy pewną sprawę. To co, będziemy opowiadać godzinę na werandzie, czy nas wpuścisz? - spytałam. Co ona takiego ukrywała w swoim domu, że nie chciała, byśmy weszli?
- A, tak. Rozgośćcie się. - rzekła czarnowłosa kobieta. Zamknęła drzwi. - kawy czy herbaty?
- Ja poproszę kawy. A ty, Krzysiek? 
- To samo.
- To opowiadajcie. Ja w tym czasie będę robiła kawy. 
Opowiedzieliśmy jej wszystko co stało się wczoraj. Również o pomyśle Krzyśka. Po tym, chwilę zamilkła. 
- No dobrze. Zgodzę się. Będę zeznawać. Ale nic za darmo - rzekła.
- Jak to nic za darmo?! - zagotowało się we mnie. - On cię wylał, a ty ''nic za darmo''? Nie damy ci złamanego grosza. Choć, Krzysiek, idziemy.
- Jezu, to był żart - zaśmiała się. - Ty wszystkie żarty bierzesz na poważnie? Jakbym wiedziała jak ty zareagujesz, to bym to nagrała.
***
Wróciłam do domu koło 20. Trzy kobiety, się zgodziły, jedna nie. A była to Weronika. Ja coś czułam, że ona coś ukrywa. Zachowywała się dziwnie, to fakt. Nie chciała z nami gadać, była oschła. Też mówiła zagadkami. Może chodziło o romans z szefem? Nie wiem. Ale się dowiem. Pisanie przerwała moja córcia, Iza.
- Hej mamo, zrobisz mi kanapki? Jestem głodna - odparła.
- A czyżby pan Krzysiek cię nie nauczył robić kanapek? - spytałam.
- Nie, to on wszystkie robił. Powiedział, że mam powiedzieć, że to ja połowę zrobiłam, byś była wesoła.
Zatkało mnie. Dosłownie. 

sobota, 25 lutego 2017

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 3

Wczoraj był bardzo smutny dzień. Po powrocie w odwiedziny ojca Krzyśka, ten był bardzo smutny, a myślami był gdzieś indziej. Ale nie dziwie się mu. W końcu zmarła mu najbliższa osoba - jego matka. Nie mogłam mu pomóc, nie wiedziałam jak. Zawsze, gdy kogoś pocieszałam, wychodziło to źle, i... brzmiało nieszczerze. Współczułam Krzyśkowi, był bardzo smutnej sytuacji.
Mówił mi, że od jakiegoś czasu z matką nie było tak, jak być powinno. Nie dogadywali się. Ona chciała, by jej syn pracował w jakieś firmie - miał predyspozycje do większej pracy, a on chciał pracować w restauracji, być kelnerem. Nie tylko to ich różniło. Pani Marzena była zła na syna, że traci pieniądze w salonach gier. Tak, Krzysiek był hazardzistą. Jednak nie grał często, on grał czasami. Wiele razy mówiłam mu, by uważał na siebie. Ale on nie był głupi. Umiał grać, i nie tracić. Jednak dla jego mamy było to jedno wielkie OSZUSTWO.
Dzisiaj miałam wezwanie do szefa. Jak zwykle musiał się czegoś przyczepić. Na dodatek, byłam osobą, która najczęściej do niego chodzi. Oczywiście po skargi, upomnienia, i wytykania błędów. To już zaczynało być chore. Czepiał się każdego szczegółu. Zapukałam do drzwi biura szefa. 
- Proszę! - usłyszałam donośny głos. Weszłam. 
Gabinet szefa nie zmieniał się od mojego rozpoczęcia pracy. A w końcu pisałam artykuły tu aż 4 lata. Pamiętam ten dzień: 24 września 2013 roku pierwszy raz przekroczyłam próg tego biura. Przywitało mnie sporo osób: Kasię, którą już wylano, Anetę, która według plotek pracuje już 12 lat, Dominikę, też ją wylano, oraz Sabinę. Ale ona zrezygnowała. Powodów nie znam. Oczywiście tam Aneta znowu paplała na okrągło, że Sabinę szef wylał, tylko ona nie chce się przyznać. 
Sprawdzalność plotek Anety: 1%
Dlaczego? Pół roku później w gazecie ''Show New'' Sabina napisała, iż szef jej za mało płacił. I od tego czasu nastała wojna, między gazetą Show New, a Best (naszą gazetą).
Na początku w studiu nie mogłam się odnaleźć. Dopiero Dominika mi pomogła znaleźć mój komputer, czyli nr. 91.
A jeśli chodzi o gabinet szefa, to się serio nie zmienił. Wszystko poustawiane, tak jak co roku. Nawet donica nie została przesunięta o ćwierć milimetra. A jeśli chodzi o czystość, nigdy nikt nie znalazł ani pyłku w tym gabinecie. Serio to dziwne miejsce.
- Zostałam wezwana. - powiedziałam. Stałam przed szefem, który siedział z wyciągniętymi nogami na stół. 
- Pani... Lejnes? - spytał. Zawsze, ale to zawsze udawał, że nie pamięta mojego nazwiska. Nie wierzę, że przez tyle lat nie zapamięta prostego ''Klejnes''.
- Sylwia Klejnes, nr. 91. 
- A, no tak. To panią wezwałem. Zrobiła pani prosty błąd. Nie wiem, jak można się tak pomylić. Napisała Pani Lejnes, że...
- Klejnes. - przerwałam.
- że... Katy Perry napisała do Britney Spears na Instagram, a pisze się Instagrama.
- No nie wiem, szefie. Wyszukałam w google, i znalazłam, iż piszę się Instagram.
- Proszę ze mną nie dyskutować! - zbulwersował się. - Masz poprawić. To już moje tysięczne ostrzeżenie. Jeżeli jeszcze raz popełnisz błąd, wylecisz z biura - powiedział surowym głosem.
Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- A to moje pierwsze ostrzeżenie, że jeśli jeszcze raz ty się przyczepisz do takiej błahostki, to... widzimy się w sądzie! - wyszłam, i trzasnęłam drzwiami. Miałam centralnie dość. Ni to, że myli mi nazwisko, to jeszcze się przyczepia do takiego Instagrama! Kogo to obchodzi, jak się to pisze?? 
***
Poszłam do domu. Iza była jeszcze w przedszkolu. Za dwie godziny miałam ją odebrać. Wysłałam SMS'a do Krzyśka:
Sylwia:
Hej Krzysiu, przyjedziesz? Jestem w parszywym humorze :(
 Odpowiedź przyszła kwadrans później.
Krzysiek:
Oczywiście. Kiedy?
Sylwia:
Może być teraz? :)
Krzysiek:
Oczywiście. Już jadę. Czekaj :*

Krzysiek był również około kwadrans w moim domu. Mieszkał bardzo daleko. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Hej Krzysiu, wejdź. Sorka, że ciebie ciągam. Musiałeś pół miasta przejechać do mnie.
- Nic się nie stało. - rzekł. Był wesoły. Ściągnął buty, i wszedł do salonu. 
- Napijesz się czegoś? - spytałam.
- To ty jesteś smutna, to ja zrobię nam kawy, może być? Opowiadaj o co chodzi.
Opowiedziałam mu całą historią od wezwania szefa do trzasku drzwiami. 
- Dobrze zrobiłaś - skwitował.
- Jak to ''dobrze''? Przez to stracę pracę! - byłam poirytowana. 
- Słuchaj, dobrze mu wygarnęłaś, i słusznie. Jak ciebie wyleje, to znajdziemy baby, co też pracowały w Best, i złączymy się. W kupie siła. Jeżeli będzie tyle osób, to ten ''szefunio'' będzie miał mokro - stwierdził z uśmiechem na twarzy przynosząc na tacy dwie kawy.
- No nawet to nie mógł być zły pomysł - powiedziałam...

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 2

Wczorajsze spotkanie z moim przyjacielem Krzyśkiem było rewelacyjne! Boże, jak on lubi mnie zaskakiwać! Gdy byliśmy w restauracji, to było jak dobry wypad do kina. Zawsze Krzyś znajdzie coś motywującego, coś co poprawi uśmiech na twarzy! Kochany optymista. 
W tej samej nocy, gdy pracowałam w biurze, zmianę też miała Aneta, koleżanka z pracy. Co prawda mało się znałyśmy, ale... gadałyśmy czasem na tematy ogólne. Pracowałyśmy obok siebie, komputer, za komputerem.
- No gadaj, co się takiego stało? - spytała Aneta, która przygotowywała artykuł na temat powrotu Avril Lavigne, dokładniej jej nowej płyty.
- Ale z czym co się stało?? - byłam rozkojarzona. Pracuję skupiona w papierkach, a ona nagle takie pytanie zadaje. Roześmiałyśmy się obie.
- No widzę, Sylwio, że coś się stało. Jesteś rozpromieniona, i... rozkojarzona trochę. Coś się stało? - spytała. Aneta, podejrzliwie na mnie patrzyła. Ta kobieta była niemożliwa. Wszystko chciała wiedzieć. Była trochę wścibska. Rok temu pracowała jeszcze u nas taka Dominika. Była kiepską dziennikarką. Gdy szef dał jej ostrzeżenie, od razu Aneta wypytała biedną Domkę o szczegóły. 
- A miałam takie spotkanie z przyjacielem. Dawno go nie widziałam. Spotkaliśmy się, obgadaliśmy pewne sprawy, i takie tam. - machnęłam ręką. Widziałam, że Aneta mi chociaż trochę zazdrości. 
- Z kim? - spytała, obserwując moją reakcję.
- No z przyjacielem, z Krzyśkiem. - skwitowałam.
- Nie wierzę... Nie ma czegoś takiego jak niewinne spotkanie z przyjacielem. Przecież widać gołym okiem, że na ciebie leci. - ekspertka od miłości się znalazła, nie ma co.
- Znamy się od liceum, nie możliwe, żeby ot tak, się we mnie zakochał.
- Biedny. Friendzone. - szepnęła do siebie, i od razu zajęła się swoją robotą.
- Co to Friendzone? - spytałam, co raz bardziej zdziwiona. 
- Nic, nic - powiedziała.
***
Gdy obudziłam się w sobotę, dobiegł mnie odgłos ciachania nożem. Od razu wstałam. Iza i nóż to nie było dobre rozwiązanie. Ale nie zdążyłam wyjść z sypialni, bo moja córka weszła do pokoju z tacą pełną kanapek z Nutellą. 
- Dzięki córuś, ale... Ty nie możesz się bawić nożem!!! - byłam w tamtej chwili zszokowana. Moja córka nigdy nie umiała robić kanapek. 
- Połowę ja zrobiłam, a połowę Pan Krzysztof. - rzekła dumna z siebie, usmarowana Nutellą na twarzy.
- Jaki Pan Krzy... Krzysiek?? - zbiegłam szybko po schodach. W kuchni spostrzegłam Krzyśka, który siedział na kanapie. 
- Witaj, Sylwio. Już Ci wszystko tłumaczę. Myślałem ,że już nie śpisz, i o ósmej do Ciebie zadzwoniłem po notes. Wczoraj się zagadaliśmy, że aż zapomniałem Ci go oddać. Twoja córka mi otworzyła. Zaczęła robić kanapki dla Ciebie. Powiedziałem, że to dla niej niebezpieczne, i dokończyłem ja.
- Wow, dzięki. Kochany jesteś. - powiedziałam.  
- Polecam się na przyszłość. - mężczyźnie zaczął dzwonić telefon. Przeprosił mnie, i odebrał. To była krótka rozmowa, może 10 sekundowa. Pod koniec, Krzyśkowi zmienił się wyraz twarzy. Opuścił swój Samsung na podłogę. Rozbił się. Usiadł na sofie. Ukrył twarz w dłoniach. Jedyne, co powiedział to krótkie - Moj... Moja mama... Miała wypadek. Zmarła.
- Co?? - spytałam. Byłam w szoku. 10 sekund zmieniło Krzyśka, a nawet mnie. Znałam dobrze panią Krzynakowską, w końcu chodziła na zebrania w liceum. Czasem nawet kolega przyprowadzał mnie do domu. Cała rodzina Klejnes, jak i Krzynakowskich myśleli, że jesteśmy razem. Nawet pani Marzena tak mówiła, choć tak nie było. Była serdeczną, miłą kobietą. Popłynęły mi łzy. Nie wiedziałam co teraz mam zrobić. Stać? Usiąść? Przytulić i pocieszyć Krzyśka? Stałam jak głupia, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Grobową ciszę przerwał Krzyś - jedynie myślący.
- Nie wiem jak Ty, Sylwio, ale ja jadę do mojego ojca. Jest sam, potrzebuje wsparcia. - Wstał, poszedł przedpokoju i zaczął się ubierać. Ja oniemiałam. Dopiero kilka sekund później wydobyłam się by, coś powiedzieć:
- Jadę z tobą! - Tak naprawdę to nie wiedziałam po co jadę. Przecież co ja mogłam zrobić? Krzysiek to syn Jarka i Marzeny, pocieszy ojca. A ja? Znałam pana Jarka z widzenia. Bardziej byłam zżyta z Panią Marzeną, bo ona lubiła moją mamę. Często się spotykały. A ojca Krzyśka mało znałam. Tylko tyle o nim wiedziałam, że lubił łowić ryby, i w dzieciństwie syna często szli na łowy.
Przed domem stał samochód mojego przyjaciela. Czarne BMW. Zawsze mnie zastanawiało, ile ona zarabia, ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. Iza za bardzo nie wiedziała o co chodzi, ale pojechała z nami. 
Krzysiek jechał bardzo szybko, mimo tego, iż wielokrotnie mu mówiłam, żeby uważał. Nienawidziłam jechać z Krzysztofem. Pod tym względem, że on zawsze szybko jechał, a teraz wyjątkowo szybko. Jednak w końcu się opanował. Pół godziny później wszyscy stanęliśmy pod domem rodziców Krzysia.
Weszliśmy do środka. 
- Ojcze? - zawołał mój przyjaciel. Znaleźliśmy pana Jarka w salonie. Przeglądał album ze zdjęciami żony. - Tato. Będzie wszystko dobrze, zobaczysz. 

piątek, 24 lutego 2017

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 1

- I żyli długo, i szczęśliwie. - skończyłam czytać mojej córce bajkę, o Księciu na pięknym, białym rumaku, i o młodej i pięknej Królewnie. Jej rodzice nie pozwalali pokochać córce żadnego mężczyzny. Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Jak to w typowej bajce.
- Mamo, ja chce jeszcze!!! - zaoponowała moja córka. Bardzo lubiła, gdy czytałam jej bajki. Kochała historię o Romeo i Julii, choć to lektura dopiero dla gimnazjalistów, a mój mały Skarbek ma dopiero pięć lat. Na pewno nie rozumiała w większości tekstu, bo lektura była za trudna dla niej.
- Ale Izuniu, zrozum, że ja jestem zmęczona po pracy. A dzisiaj to i tak dużo Ci przeczytałam. Całe 53 strony. A dzisiaj miałam bardzo męczący dzień w pracy. - uśmiechnęłam się do Izy. 
- No dobrze, ale obiecujesz, że jutro mi przeczytasz jeszcze? - Jak zwykle popatrzyła na mnie radosnymi oczyma. Była zafascynowana historią zakochanych. 
- Jak zawsze, Iza. Jutro jest weekend, przeczytam Ci nawet ze 100 stron. No a teraz kładź się do łóżka, bo dobiega dwudziesta trzecia! - pocałowałam w czoło moją małą księżniczkę. Poszłam do swojego gabinetu. U mnie nie było tak szczęśliwie, jak w bajce o dwóch zakochanych ludziach. Nie to, że szef się skarży, że piszę słabe artykuły, a staram się jak mogę. Nie to, że nie mam powodzenia w miłości, a mój mąż zostawił mnie dla jakieś młodej dziewuchy.
Nazywam się Sylwia Klejnes. Mam 29 lat, oraz córkę Izabelę. Ostatnio w pracy jest ciężko: mój szef skarży się na moje artykuły. Miałam napisać o małej wpadce Chenerskiej w TV. Artykuł napisałam tak:

Dzisiaj w programie Małgorzaty Chenerskiej zdarzyła się mała wpadka. Prowadząca ten program, w odcinku 134. potknęła się. Zdarzyło się to na początku show, gdy  Chenerska weszła do studia. Potknęła się o próg. Na szczęście gwieździe nic się poważnego nie stało. Ma tylko złamany nos. O dziwo Małgorzata pozwoliła, by ten kawałek trafił do telewizji KRK.tv. Chenerska kilka godzin później wyznaje, że się z tego swojego upadku również śmieje. Dokładnie oznajmiła to tak:

To było takie głupie, aż śmieszne. Ja jestem ofiarą losu, i komu mogło się to przytrafić, jak nie mi <zaśmiała się>. 

I sami powiedzcie: czy ten artykuł jest zły? Bardzo nie lubię mojego szefa, bo może się przyczepić do wszystkiego. A mi się wydaje, że na mnie najbardziej się uwziął. I tym samym, obniżył mi pensje. Już nie wiem co ja mam robić. Iść do innej pracy, czy zostać w tej? Dużo zarabiam jako dziennikarka, ale nie wiem czy jest sens tego dalej ciągnąć. Rozmyślania przerwał krótki SMS.:
Krzysiek:
Cześć Sylwia. Możemy się spotkać? Mam Twój notes. Zostawiłaś w biurze. :)
Sylwia:
Cześć Krzysiek. Jasne, przyjdę. I tak mam na północ iść do biura. Okej, to kiedy i gdzie? ;)
Krzysiek:
Może być teraz i restauracja? :*
Sylwia:
Jak to teraz??
Krzysiek:
Stoję pod Twoim domem z taksówką. Zabiorę Cię do restauracji. Oddam Ci notes, i pogadamy. Zbieraj się. :*
Sylwia:
Ale ja mam Izę! Jak ja ją zostawię samą w domu??
Krzysiek:
Oto się nie martw. Przemyślałem to. Przywiozłem mojego brata. Spokojnie. Jest zaufany. 

Coo??? Ale ja muszę się przygotować! Szybko ''zrobiłam się na bóstwo'' . Ubrałam się w coś szykownego . Czerwona suknia, indygowe buty na obcasie. Oczywiście pomalowałam się lekko. Nie chcę wyglądać jak pośmiewisko. 
- Ju... Już jestem... - zabrakło mi mowę. Stałam przed drzwiami. Obok mnie stał Krzysiek w garniturze ubrany, z czerwoną różą. Ot, cały Krzysiek. Mój najlepszy przyjaciel od liceum. Jak ja go lubiłam! Zawsze lubił mnie zaskakiwać. Obok niego stał jego brat, Daniel. Powitał się ze mną, i wszedł do środka. Chyba zobaczył moją niezdecydowaną minę, i powiedział:
- Nie martw się. Mogę sobie rękę uciąć, że mój brat nic głupiego nie zrobi. On by nawet muchy nie skrzywdził, a co dopiero dziecko.
- Miejmy nadzieję. - uśmiechnęłam się. Tak naprawdę to mu wierzyłam. Znałam go tyle lat, że naprawdę umiem poznać kiedy kłamie, a kiedy nie. 
- Masz. To dla Ciebie róża. - podał mi czerwoną, piękną różę, z ostrymi kolcami. - Dziękuję, Krzysiu.
- Proszę. Panie przodem. - Krzyś otworzył mi drzwi, i obaj wskoczyliśmy do taksówki. 
***
W restauracji usiedliśmy sobie na zamówione miejsca. Jak zwykle kulturalny Krzysiek pomógł mi zdjąć kurtkę, i znów powiedział, iż mam pierwsza siadać. Jeju, ale gentelman. Przy nim to się czułam zawsze doceniona. Prawdziwy Przyjaciel. 
- Ty to zawsze masz wszystko przygotowane - powiedziałam o tym, jak powiedział, że mamy zamówione miejsca.
- Gdybym nie zrobił tego godzinę wcześniej, to byśmy musieli walczyć o te miejsca, zobacz - roześmiał się. Pokazał mi dużą kolejkę, i zupełny brak miejsc w tej ekskluzywnej restauracji.
- A Ty możesz tak wydawać tą grubą kasę? Nie masz dziewczyny? - spytałam. Chyba wyczułam jego słaby punkt.
- Wiesz co, Sylwia? Czasem są osoby nam bliskie, ale one tego nie odczuwają. - stwierdził.
Czyżby on się we mnie zakochał? Niee, to nie możliwe. Po tylu latach mocnej przyjaźni? Szybko odsunęłam tę myśl.
Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, potem jeszcze Krzysiek podwiózł mnie pod biuro. Miałam jeszcze dużo roboty.

sobota, 18 lutego 2017

Kilka słów o... największych liczbach #18

Nie mam o czym pisać, a więc... to jest dla ciekawskich.

Tysiąc - to JEDEN oraz TRZY zera.
Milion - to JEDEN oraz SZEŚĆ zer.
Miliard - to JEDEN oraz DZIEWIĘĆ zer.
Bilion - to JEDEN oraz DWANAŚCIE zer.
Biliard - to JEDEN oraz PIĘTNAŚCIE zer.
Trylion - to JEDEN oraz OSIEMNAŚCIE zer.
Tryliard - to JEDEN oraz DWADZIEŚCIA JEDEN zer.
Kwadrylion - to JEDEN oraz DWADZIEŚCIA CZTERY zera.
Kwadryliard - to JEDEN oraz DWADZIEŚCIA SIEDEM zer.
Kwintylion - to JEDEN oraz TRZYDZIEŚCI zer.
Kwintyliard - to JEDEN oraz TRZYDZIEŚCI TRZY zera.
Sekstylion - to JEDEN oraz TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ zer.
Sekstyliard - to JEDEN oraz TRZYDZIEŚCI DZIEWIĘĆ zer.
Sepstylion - to JEDEN oraz CZTERDZIEŚCI DWA zera.
Sepstyliard - to JEDEN oraz CZTERDZIEŚCI PIĘĆ zer.
Oktylion - to JEDEN oraz CZTERDZIEŚCI OSIEM zer.
Oktyliard - to JEDEN oraz PIĘĆDZIESIĄT JEDEN zer.
Nonilion/Nonylion to JEDEN oraz PIĘĆDZIESIĄT CZTERY zer.
Noniliard/Nonyliard to JEDEN oraz PIĘĆDZIESIĄT SIEDEM zer.
Decylion to JEDEN oraz SZEŚĆDZIESIĄT zer.
Decyliard to JEDEN oraz SZEŚĆDZIESIĄT TRZY zera.
Undecylion to JEDEN oraz SZEŚĆDZIESIĄT SZEŚĆ zer.
Undecyliard to JEDEN oraz SZEŚĆDZIESIĄT DZIEWIĘĆ zer.
Duodecylion to JEDEN oraz SIEDEMDZIESIĄT DWA zera.
Duodecyliard to JEDEN oraz SIEDEMDZIESIĄT PIĘĆ zer.
Trycylion to JEDEN oraz STO OSIEMDZIESIĄT zer.
Trycyliard to JEDEN oraz STO OSIEMDZIESIĄT TRZY zera.
Kwadragilion to JEDEN oraz DWIEŚCIE CZTERDZIEŚCI zer.
Kwadragiliard to JEDEN oraz DWIEŚCIE CZTERDZIEŚCI TRZY zera.
Oktogilion to JEDEN oraz CZTERYSTA OSIEMDZIESIĄT zer.
Oktogiliard to JEDEN oraz CZTERYSTA OSIEMDZIESIĄT TRZY zer.
Centylion to JEDEN oraz SZEŚĆSET zer.
Centyliard to JEDEN oraz SZEŚĆSET TRZY zera.

A NAJWIĘKSZA LICZBA (SPRAWDZONA) TO...:
googol, lub sam googolplex. Ilość zer googola przekracza liczbę atomów na świecie.

Z poważaniem, pozdrawiam. Mashimo. Kasuse.

czwartek, 16 lutego 2017

Bulwers!!! Jak nijaka Katy Perry odnosi się do Britney Spears.

 OD RAZU PISZĘ: źródła z www.plotek
Przed chwilą miało być ''Kilka słów o... Britney Spears'', ale tak mnie delikatnie mówiąc wkurzyła Katy Perry, że będzie o jej zachowaniu.
Do posta, jakim miało być z Britney, chciałem dołączyć jej zdjęcie. Ale jak zobaczyłem w wiadomościach do Księżniczki Popu, co wyprawia Katy, to proszę. Inny post.
Przeczytajcie sami:
Katy na pytanie dziennikarza, czemu ta sobie robi wolne od występów odpowiada:

 Nie ogoliłam sobie jeszcze głowy - zażartowała stwierdzając, że póki co, czuje się całkiem dobrze.

Britney odpowiedziała na ten złośliwy komentarz:

 Człowiek dobry wydobywa dobro z dobrego skarbu swego serca, ale niegodziwy wydobywa ze swego niegodziwego skarbu to, co niegodziwe; bo z obfitości serca mówią jego usta.

Za bardzo nie wiem, co ta odpowiedź Britney miała znaczyć.

Keiti Elizabet Hadson za bardzo się wywyższa. To nie było śmieszne z ust czarnowłosej. Miał być żart, wyszedł plask. Tym samym, Keiti się ośmieszyła. To było głupie z jej strony. Nie mówię u o tym, że powiedziała nieudany żart, ale o tym, z jakich feralnych czasów powiedziała szyderczy żart.
Perrrrrry chce się wykazać, chce zabłysnąć. Jej fryzurze nic nie grozi, a na łbie ma jakieś głupie fryzury.
Tak więc żart był niesmaczny, pozdrawiam. Mashimo Kasuse.

środa, 15 lutego 2017

Kilka słów o... zdrowym odżywianiu #17

Kilka słów o... #17

I wiem, wiem: to nie blog o życiu, tylko blog o wszystkim, tak więc proszę - kolejny temat z serii. 

Na początku moje wyjaśnienie: jestem totalnie przeciw odchudzaniu, ale tym, że np. tam przytyłaś/łeś kilka kilo, i od razu przechodzisz na dietę, a potem witać sam szkielet.
Ale oczywiście można przejść na dietę z wielu, innych przyczyn.

Tak więc, przedstawię Wam kilka najskuteczniejszym moim zdaniem sposobów, na to, by się zdrowo odżywiać:

1. Jedz dużo owoców i warzyw!!!
Prawdopodobnie usłyszałeś/łaś od swoich rodziców takie stwierdzenie, że najlepiej jeść dużo owoców i warzyw. I to sama prawda. I pamiętajcie: Jedząc warzywa zmniejszysz ryzyko występowania cukrzycy, miażdżycy, i zawału serca. Również obniżysz ciśnienie krwi, i poziom cholesterolu.

2.
 Pamiętaj też to: unikaj najróżniejszych fast foodów, zupek chińskich, czy innych sztucznych produktów.
Wiem jak to kusi, znam to. Ale jeżeli się bardzo chce, to się to robi.:) Dla chcącego nic trudnego :D

3. Unikaj soli, i używaj jej jak najrzadziej. Wiem, to się tam posoli, bo będzie nie dobre ale - jeśli już jest taka potrzeba posolenia, to pamiętajcie - mało.

4. Ogranicz jedzenie mięsa. Nie mówię tu o tym, by został wegetarianinem, czy w ogóle nie spożywał produktów mięsnych, ale musisz to ograniczać, żeby było tego jak najmniej.

Zrobię jeszcze kiedyś tam post o odchudzaniu się, bo odżywianie się, a odchudzanie to dwie inne bajki.
Pozdrawiam serdecznie, Mashimo Kasuse.

Kilka słów o... kłótni przyjaciół, o raz o tym, kto pierwszy powinien podać sobie rękę #16

Kilka słów o... #16

Pewnie każdy z Was pokłócił się z przyjacielem. A tematem dzisiejszego show jest ''kto powinien pierwszy przeprosić, lub się pogodzić''.
Nieraz kłótnie trwają jedynie kilka godzin, ale jeśli tyle to tak naprawdę nie jest kłótnia... Nieraz i kilka dni, może tydzień, a taka prawdziwa może trwać i kilka lat, i nie mieć końca.
Kłótnia chłopaków trwa statystycznie z tydzień, choć ta statystyka jest głupia, bo to zależy od:
- rodzaju kłótni, dokładniej o co poszło. Czy o dziewczynę, a może o kasę, o wszystko można się pokłócić.
- też długość kłótni zależy o nienawiści do człowieka, czyli dokładniej o rany zadarte wyzwiskami, lub bijatyką.

Natomiast kłótnia dziewczyn.. Uhuhu, trwa naprawdę długo, ale to również zależy o co się pokłócili.

 A teraz temat o tym, kto pierwszy powinien się pogodzić w czasie kłótni?

Nieraz jest nam przykro, iż się pokłóciliśmy, i chcemy naprawić winy, ale... Ale ''te ale'' nam nie pozwala.
I teraz nie powiem Schowajcie dumę do kieszeni, bo to jak zwykle to zależy. Pewnie pomyślicie, że jestem szczeniakiem, który musi zaczekać jak inni będą go przepraszać, i jeszcze całować stopy, czy coś takiego.
Czasem trzeba przemyśleć pewne sprawy, czasem nawet i miesiąc. Trzeba słuchać się serca, ale też i rozumu.
Gdy te sprawy sobie uporządkujemy, pomyślimy co i jak, wtedy możesz się już zastanowić, czy przeprosić, pogodzić się z tą drugą osobą, czy się do niej nie odzywać.
Natomiast jeżeli dalej nie wiemy co zrobić, pogadaj z kimś dorosłym, niech Ci doradzi.

Pozdrawiam, Mashimo Kasuse.


wtorek, 14 lutego 2017

Kilka słów o... ocenie celującej #15

Wyobraź sobie, że masz naprawdę zły dzień. Wszystko się nie udaje, jesteś wściekły a zarazem smutny. A ten dzień poprawiła by właśnie ta ocena. No może nie, ale tylko wtedy gdy masz zawód miłosny, matka nie da kieszonkowego lub Ci dokuczają. 

Ale... Jak fajnie było by dostać celujący. Jednak (niestety) nauczyciel nie da jej za nic.
Muszę przyznać, że ową ocenę miałem kilka razy w życiu. W bodajże 3 klasie, dwa razy w 4, jedną w 5 i tyle.
Sześć jest marzeniem każdego ucznia. Tylko... jak ją zdobyć?
Celujący dostaje się za przekraczający poziom wiedzy z przedmiotu, za dodatkowe zadania na sprawdzianie, lub nawet z dodatkowych prac domowych, ale to już rzadko.
Po prostu: żeby dostać 6, trzeba być kujonem, inaczej jest bardzo ciężko.

Pozdrawiam, Mashimo Kasuse 


poniedziałek, 13 lutego 2017

Kilka słów o... pytaniu, jak zobaczyć, czy osoba na facebooku mi odpowiedziała #14

Delikatnie powiedziawszy wkurza mnie to, gdy osoba na fb, czy nawet na twitterze mi nie odpowiedziała, gdy zobaczyła tą wiadomość. A właśnie - jak się dowiedzieć, że kolega/żanka odpowiedziała na FB?

Dużo osób wkurza, gdy przyjaciel nie odpowiedział nam na jakąś wiadomość. Mnie tym bardziej. I nie wiem ilu z Was ma świadomość, jak zobaczyć, gdy nam odpowiedział. A się da.

 Widzimy na dole ''wyświetlone''. Gdy właśnie pojawi się oto wyraz, świadczy to o tym, iż wiadomość została wyświetlona.
Natomiast obok 14:00 oznacza, o której godzinie druga osoba przeczytała tą oto informację.

Pozdrawiam, Mashimo Kasuse.
P.:S Może potem zrobię część drugą na ten temat, ale o tym, jak żeby kolega nam odpowiedział. MOŻE.

niedziela, 12 lutego 2017

Kilka słów o... Avril Lavigne i teorii na jej temat #13

Avril Lavigne - kanadyjska piosenkarka debiutująca w 2002 roku.


Na początku: jak wymawia się nazwisko pięknej Avril?
Avril Lavigne, Lavign, czy może Lavin? 
Poprawną odpowiedzią jest: Awril Lawin.

Na zdjęciu jest pokazane zdjęcie Lavigne z początków jej kariery (2002 rok). Wtedy Avril nagrała płytę Let Go, była nastolatką bez tony tapety, grała pop-rock.

Teraz to ona ma dużo makijażu, gra sam czysty pop, i z niecierpliwością czekamy, na zapowiedziany szósty album artystki. W Polsce miał się pojawić w październiku 2016, jednak... nie ma jeszcze płyty.

GŁUPIA TEORIA NA TEMAT ARTYSTKI:
Kiedyś przeglądałem internet, i nawet nie wiem jak wyszukałem głupią teorię na jej temat. Chodziło o to, że dzisiejsza Avril to nie Avril. Jaśniej?

Avril zaistniała na scenie w 2002. Niedługo po wydaniu jej pierwszej płyty, piosenkarka zabiła się. Tak, RZEKOMO się zabiła. Zwłoki znaleziono w jej domu. PLOTKI głoszą, iż Avril nie wytrzymała presji ciążącej na niej, z powodu nadchodzącej sławy. 
Niby w 2003 zmarła. Ale to nie jest najlepsze, czytajcie dalej. --------------> Teraz zastępuje ją nijaka Melissa Vandella. 
I ja się Was pytam: czy to nie jest śmieszne? Jakiś dzieciak sobie wymyślił, iż Avril zmarła. No proszę Was... A to są jeszcze zdjęcia z dowodami na śmierć artystki xD:

Z prawej rzekomy dowód. Ponownie Was proszę, wierzycie w to?
Czy nijaka Melissa śpiewa IDENTYCZNIE głosem Avril?
Tak samo jak plotka iż Beyonce zmarła w wypadku samochodowym, czy Michael Jackson i Elvis Presley żyją.
SORRY, ALE TO WSZYSTKO KŁAMSTWO, MIT. 
Pozdrawiam, Mashimo Kasuse.

Kilka słów o... różnych lękach #12

Każdy z nas się czegoś boi - nie ma człowieka, który by się czegoś nie bał

Dzisiaj będzie o najróżniejszych fobiach - może tych, co i Wy macie, a może o jakieś usłyszycie po raz pierwszy?
Oto spis różnych fobii:
- Arachnofobia: lęk przed pająkami. Mam arachnofobię :(
- Trypofobia: lęk przed dziurami.
- Klaustrofobia: lęk przed małymi, ciasnymi pomieszczeniami.
- Agorafobia: lęk przed przestrzenią. Wtedy człowiek boi się wyjść z domu.
- Dysmorfofobia: lęk przed swoją brzydotą. Ten strach może popchnąć do samobójstwa.
- Gamofobia: lęk przed zawarciem małżeństwa
- Zoofobia: lęk przed... wszystkimi zwierzętami.
- Adrofobia: lęk przed mężczyznami.
- Homofobia: nietolerancja do osób homoseksualnych
- Ksenofobia: niechęć do osób innej rasy, narodowości, religii.
- Socjofobia: strach przed obcymi ludźmi
- Dentofobia: lęk przed dentystami. Tak, ja mam tą fobię.
- Kynofobia/Dogofobia: strach przed psami.
- Awiatofobia: strach przed samolotami, ogólnie przed lataniem - Ja mam!!!
- Brontofobia: strach przed burzami.
- Achluofobia: lęk przed ciemnością - mam. Niestety.
- Akrofobia - lęk wysokości, który ja mam.
 - Ofidiofobia: lęk przed wężami
- Ablutofobia: lęk przed kąpielą
- Ergofobia: lęk przed pracą
- Hipopotononstrosesquippedaziofobia - lęk przed długimi wyrazami
- Fobofobia: lęk przed... fobiami.
- Xannthobia: lęk przed kolorem żółtym.
- Turofobia: lęk przed serem
- Nomofobia: lęk przed pozostawieniem telefonu, i nie posiadanie jego koło siebie.
- Gymnofobia: lęk przed byciem widzianym nago
- Oikofobia: lęk przed pozostaniem samym w domu/lęk przed meblami
- Hyfallofobia: lęk przed... erekcją.
- Ejsoptrofobia: strach przed własnym odbiciem w lustrze
- Koulrofobia: strach przed klaunami.
- Papafobia: lęk przed papieżem. Tak.
- Fagofobia: lęk przed połykaniem. Tego rodzaju ludzie jedzą tylko śliskie i płynne jedzenie.
- Uranofobia: lęk przed pójściem do nieba po śmierci
- Kaligynefobia: lęk przed pięknymi kobietami
- Chorofobia: lęk przed tańczeniem
- Shopofobia: lęk przed byciem obserwowanym
- Chrometofobia: lęk przed pieniędzmi
- Arachibutyrofobia: lęk przed masłem orzechowym
- Peladofobia: strach przed łysymi ludźmi
- Katisofobia: lęk przed siedzeniem
- Magejrokofobia: lęk przed gotowaniem
- Pediofobia: lęk przed lalkami
- Dejufobia: lęk przed jedzeniem, lub rozmawianiem w trakcie jedzenia
- Penterafobia: strach przed teściową
- Fosmofobia: lęk przed duchami. Ja mam tą fobią :((((
- Ailurofobia: lęk przed kotami.
- Selenophobia: lęk przed pełnią księżyca
- Emetofobia: lęk przed wymiotowaniem
- Heliophobia: lęk przed słońcem
- Vestiphobia: lęk przed ubraniami
- Abemarofobia: lęk przed przegapieniem przystanku
- Maieusiophobia: lęk przed porodem
- Alektorofobia: lęk przed drobiem.
- Hellenologofobia: lęk przed językiem greckim
- Filofobia: lęk przed zachodem
- Teletonofobia: strach przed odebraniem telefonu
- Genofobia: strach przed uprawianiem miłości

To już koniec. Dziękuję za uwagę, oraz serdecznie pozdrawiam. Mashimo Kasuse.
P.S: Docencie moją pracę. Wczoraj od 23.00 do nocy szukałem Wam tych fobii. :*

sobota, 11 lutego 2017

Kilka słów o... klasowej gwieździe #11

Chcesz zabłysnąć? Posyp się brokatem.

Pewnie u Was w klasie jest jakaś klasowa gwiazda co chce się popisać na lekcji. A może jest to duet? Czasami i trio. Nawet może być to kwartet.
(1- solo 2- duet 3- trio 4- kwartet 5- kwintet 6- sekstet 7- septet 8- oktet 9- nonet) - Dla ciekawych :)

Klasowa gwiazda na lekcji:
- rzuca liścikami do innych osób
- popisuje się i parodiuje nauczycielkę/la
- co chwila przeszkadza prowadzącemu ryzykując uwagą lub oceną niedostateczną, ale to i tak nieraz mu jest obojętne.
- słucha muzyki na słuchawkach dousznych
-  żuje gumę, choć nie musi to być gwiazda klasowa.
- korzysta z tel na lekcji

Nieraz i takie gwiazdunie dokuczają innym osobom.
Nie zawsze są to chłopcy. Nie raz i dziewczęta w zgranej grupie są psiapsiółkami i przeszkadzają w obiegu lekcji. Chcą się wykazać.
Nie jest to fajne.
Słownictwo jest również na pokaz, tak jak palenie papierosów (patrz: Kilka słów o... paleniu papierosów #1), oraz ubieraniu się ostro.

Pozdrawiam, Mashimo Kasuse.

 


piątek, 10 lutego 2017

Kilka słów o... lekturach szkolnych #10

Lektury szkolne, to najgłupsze książki jakie są.

Mało osób przepada za lekturami. Ja przeciwnie - nie cierpię ich!!!

Od 2 klasy podstawówki do teraz ANI RAZU nie przeczytałem lektury, i raczej nie przeczytam. Zanim zostanę obrzucony błotem, i czymkolwiek tam jeszcze, na usprawiedliwienie powiem, że czytałem streszczenia.
Nie wystarczy?
Żadne Kubusie Puchatki, żadne W Pustyni i w Puszczy, żadne Romeo i Julia - nie przeczytałem tego.
Nie wiem czy to specjalnie, czy to jest po prostu zrobione na złość uczniom, ale do tej pory żadna lektura nie przypadła mi do gustu. No może jedyna Ania z Zielonego Wzgórza.
Ja ogólnie jestem molem książkowym, uwielbiam czytać książki. Fantazy, mangi, nieraz westerny, a nie raz i obyczaje. Wiele przeczytałem, wiele mam książek, ale czy nie może być tak?:

Klasa głosuje na lekturę szkolną. Ta, która zdobędzie najwięcej głosów, zostaje pierwszą, która zostanie omówiona. Oczywiście mówię tu o książkach z ograniczeniem wiekowym, odpowiednim dla danej klasy.
A taka Zemsta, czy Opowieść Wigilijna nudzi.
Oczywiście mówię tu za siebie, mnie to nudzi.
Pozdrawiam, Mashimo Kasuse.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Inne z tej serii:
Kilka słów o... paleniu papierosów #1
Kilka słów o... przedmiotach szkolnych #2
Kilka słów o... fillerach. #3
Kilka słów o... wrogach w klasie #4
Kilka słów o... tapeciarach #5
Kilka słów o... leku na zawód miłosny #6 
Kilka słów o... ocenie niedostatecznej #7
Kilka słów o... ocenie dopuszczającej #8
Kilka słów o... ocenie dostatecznej #9
Kilka słów o... lekturach szkolnych #10
Kilka słów o... #11

Kilka słów o... ocenie dostatecznej #9

Kilka słów o... #9


Najniższa, a zarazem najlepsza ocena w podstawówce. W gimnazjum jest to dwója.
Nie raz zwykłe 3 ratuje nam tyłem od lania rodziców, a nawet od obniżenia kieszonkowego.
Dla rodziców jest to ocena marna, a dla niektórych z nas może być nawet dobra, dla mnie taka jest. Pamiętam, jak w podstawówce błagałem o tróję z kartkówki. Wszystko robiłem na trzy, a to sprawdziany, a to testy, a to kartkówki, a nawet odpowiedzi ustne.
Trója jest oceną średnią (to 3, a najwyższa to 6).

Post jest krótki, prawdopodobnie w zamian pojawi się ''Kilka słów o... #10''.
Pozdrawiam, Mashimo Kasuse.

czwartek, 9 lutego 2017

Kilka słów o... ocenie dopuszczającej #8

Kilka słów o... #8

Ocena dopuszczająca - dwója.
Dwója to ocena mierna, jednak nie raz jest dla nas wybawieniem. Jak sama nazwa mówi ocena dopuszcza do czegoś. Dopuszcza kartkówkę.

W podstawówce owa ocena była zła, trzeba była ją niestety poprawiać. W gimnazjum jest jednak inaczej. Nie trzeba tej oceny poprawiać. Ja chodzę do innej szkoły, gdzie dwóje i pały są jakiego tu użyć słowa.. Hmm... ''codzienne''? Jednak ja nie pochodzę z patologii, jeśli o to Wam chodzi.
O patologii będzie część z serii ''Kilka słów o...''.
Dla rodziców dopalacz (dwójka) jest to tak naprawdę jak jedynka, bo kiedyś nie było pał, tylko od dwój do piątek.
Dop. nie raz ratował nam życie. A to z minusem, a to na szynach.

Oceny od 2 do 6 są pozytywne, natomiast 1 jest negatywna!

Kilka słów o... jedynce #7

Kilka słów o... #7

Nie znam osoby, która by nie dostała jedynki. Inaczej moim zdaniem kłamie. Tak naprawdę jedynka to nie powód do wstydu.
Przynajmniej dla mnie. Dostałeś kosę, trudno. Nie ma powodu do płaczu, chociaż w podstawówce w pierwszej klasie to ja ryczałem o jedynkę.
Jednak z mojej perspektywy albo:
- za mało czasu było na kartkówkę, a nawet na sprawdzian, by go napisać;
- niektórych pytań nie było, choć to się raczej nie zdarza, ale są wyjątki.
Pałę można poprawić, jeśli to nie kartkówka. Lekko powiedziawszy debilne jest to, iż nie można tego poprawić.
Najważniejsze jest to, że:
OCENY NIE ŚWIADCZĄ O TWOJEJ WIEDZY.
Jeśli około połowy klasy dostanie buta (jedynkę), to znaczy, iż ten temat omawiany był za trudny.
To wina nauczyciela, iż nie potrafi wytłumaczyć uczniom o co chodzi, nieprawdaż?
Mashimo Kasuse, pozdrawiam serdecznie.

środa, 8 lutego 2017

Takie tam :*

Britney Spears jest bogiem, P!nk nałogiem, Avril postawą, Kelly zabawą, Gaga zwycięstwem, Aguilera pocieszeniem, Ke$ha zbytkiem, Jessie J nabytkiem, Chylińska uchwytem, Shakira nabytkiem!!!

W ''wierszu'' wzięły udział:
Britney Spears,
P!nk,
Avril Lavigne,
Kelly Clarkson,
Lady Gaga,
Christina Aguilera,
Ke$ha,
Jessie J,
Chylińska,
Łzy.

Bogowie Olimpijscy, czyli o mojej pasji #1 - ZEUS

''Zeus - bóg wszystkich bogów.''

 WŁADZA: Zeus władał całym niebem. Też pogodą. Gdy był zły, rzucał błyskawicami i była burza.

ATRYBUTY: Złote pioruny. Jego świętym zwierzęciem jest orzeł.

Zeus był bogiem wszystkich bogów. Najsilniejszy, zawsze widziany z piorunem w ręce. Każdy się go bał, nawet niekiedy bracia. - Mashimo Kasuse.

RZYMSKI ODPOWIEDNIK: Jowisz/Jupiter.

Zeus ma bardzo dużo kochanek, co strasznie irytowało jego żonę, Herę. Właśnie z tego wynikało dużo dzieci Jowisza. Hera karała te dziewczyny z romansu z Dzeusem. *

* Niby Zeus się wymawia, a Dzeus się pisze, ale na blogu słowo Dzeus się kreskuje.

RODZICE: Kronos i Rea

PARTNERKI: Temida, potem Metyda, a następnie Hera.

P.S.: Nie, nie wierzę w Bogów Olimpijskich, tylko się nimi bardzo fascynuje. Ciekawi mnie ich historia.

Kilka słów o... leku na zawód miłosny #6

Kilka słów o... #6

Pewnie każdy z Was miał swoją miłość. Był zakochany. Ale nie każdemu udało się wyjść z tzw. Friendzone. Nie każdy wie co to znaczy, więc lecę z pomocą, i wyjaśniam. Friendzone to taki obszar przyjaźni, koleżeństwa, gdzie jedna osoba, kocha drugą, ale ta druga chce być tylko przyjacielem, nic więcej. Dlatego jest taki termin ''wyjść z friendzone''. Boli, wiem, boli, ale nie mam innych tematów (na razie), i omówię ten.
Najczęściej osobą starającą się o miłość jest mężczyzna, jednak nie mówię, że odwrotnie się nie zdarza.
Jak wyjść z Friendzone?:
1. Zerwać tą przyjaźń - niby ta osoba później się w nas zakocha - sposób nie sprawdzający się.
Tak naprawdę nie ma podpunktu drugiego.
A JAKI JEST NA TO LEK? Mija miesiąc, dwa, a nadal jesteś w dołku. Sposobem na to jest...

Właśnie tak. Sposobem jest czas.
Jest z tego morał: Jednak pamiętaj chemiku młody, nigdy nie wlewaj kwasu do wody.
Nie, nie taki. To było czekaj... eee... A tak! - Czas leczy rany.
Pozdrawiam, Mashimo.
Kasuse.

wtorek, 7 lutego 2017

Kilka słów o... tapeciarach #5

Kilka słów o... #5

Pewnie każdy wie, co to jest tapeciara, ale dla wyjaśnienia: tapeciara, to osoba, która ma na sobie tony pudru, makijażu. Przesadnie się maluje. Na zdjęciu przykład tapeciary.
To osoba, która uwielbia się malować godzinami, przesadzając. Myślą, że wyglądają sweet, cool, ale tak naprawdę jest to żałosne.
Istnieje kilka rodzajów tapeciar:

1. Tapeciara na co dzień - osoba, która nigdzie nie pójdzie bez swojego pędzla i lusterka. Bardzo przesadza z makijażem.

2. Tapeciara na imprę - kobieta, co tylko przesadnie maluje się tylko na jakieś impry, czy inne: domówki, sylwester itp.

3. Tapeciara tylko na pokaz - tylko i wyłącznie szkolna dziewczyna. Chce zabłysnąć. A ja do niej mówię:
Chcesz zabłysnąć? Posyp się brokatem''
4. Tapeciara w necie - robi sobie selfie na instagramie, facebooku, twitterze, i innych portalach. Wtedy specjalnie się maluje. Często też używa fotoshopa.

Choć to trochę niezgodne z zasadami szkoły, niektóre dziewczyny mają to gdzieś, i wyszykują się do szkoły. Nieraz i takie tapeciary mają i po 12 lat. To jest wielką przesadą, i mówię temu:
NIE.
Pozdrawiam, Mashimo Kasuse 

Wszystkie piosenki Britney, które lubię