piątek, 24 lutego 2017

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 1

- I żyli długo, i szczęśliwie. - skończyłam czytać mojej córce bajkę, o Księciu na pięknym, białym rumaku, i o młodej i pięknej Królewnie. Jej rodzice nie pozwalali pokochać córce żadnego mężczyzny. Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Jak to w typowej bajce.
- Mamo, ja chce jeszcze!!! - zaoponowała moja córka. Bardzo lubiła, gdy czytałam jej bajki. Kochała historię o Romeo i Julii, choć to lektura dopiero dla gimnazjalistów, a mój mały Skarbek ma dopiero pięć lat. Na pewno nie rozumiała w większości tekstu, bo lektura była za trudna dla niej.
- Ale Izuniu, zrozum, że ja jestem zmęczona po pracy. A dzisiaj to i tak dużo Ci przeczytałam. Całe 53 strony. A dzisiaj miałam bardzo męczący dzień w pracy. - uśmiechnęłam się do Izy. 
- No dobrze, ale obiecujesz, że jutro mi przeczytasz jeszcze? - Jak zwykle popatrzyła na mnie radosnymi oczyma. Była zafascynowana historią zakochanych. 
- Jak zawsze, Iza. Jutro jest weekend, przeczytam Ci nawet ze 100 stron. No a teraz kładź się do łóżka, bo dobiega dwudziesta trzecia! - pocałowałam w czoło moją małą księżniczkę. Poszłam do swojego gabinetu. U mnie nie było tak szczęśliwie, jak w bajce o dwóch zakochanych ludziach. Nie to, że szef się skarży, że piszę słabe artykuły, a staram się jak mogę. Nie to, że nie mam powodzenia w miłości, a mój mąż zostawił mnie dla jakieś młodej dziewuchy.
Nazywam się Sylwia Klejnes. Mam 29 lat, oraz córkę Izabelę. Ostatnio w pracy jest ciężko: mój szef skarży się na moje artykuły. Miałam napisać o małej wpadce Chenerskiej w TV. Artykuł napisałam tak:

Dzisiaj w programie Małgorzaty Chenerskiej zdarzyła się mała wpadka. Prowadząca ten program, w odcinku 134. potknęła się. Zdarzyło się to na początku show, gdy  Chenerska weszła do studia. Potknęła się o próg. Na szczęście gwieździe nic się poważnego nie stało. Ma tylko złamany nos. O dziwo Małgorzata pozwoliła, by ten kawałek trafił do telewizji KRK.tv. Chenerska kilka godzin później wyznaje, że się z tego swojego upadku również śmieje. Dokładnie oznajmiła to tak:

To było takie głupie, aż śmieszne. Ja jestem ofiarą losu, i komu mogło się to przytrafić, jak nie mi <zaśmiała się>. 

I sami powiedzcie: czy ten artykuł jest zły? Bardzo nie lubię mojego szefa, bo może się przyczepić do wszystkiego. A mi się wydaje, że na mnie najbardziej się uwziął. I tym samym, obniżył mi pensje. Już nie wiem co ja mam robić. Iść do innej pracy, czy zostać w tej? Dużo zarabiam jako dziennikarka, ale nie wiem czy jest sens tego dalej ciągnąć. Rozmyślania przerwał krótki SMS.:
Krzysiek:
Cześć Sylwia. Możemy się spotkać? Mam Twój notes. Zostawiłaś w biurze. :)
Sylwia:
Cześć Krzysiek. Jasne, przyjdę. I tak mam na północ iść do biura. Okej, to kiedy i gdzie? ;)
Krzysiek:
Może być teraz i restauracja? :*
Sylwia:
Jak to teraz??
Krzysiek:
Stoję pod Twoim domem z taksówką. Zabiorę Cię do restauracji. Oddam Ci notes, i pogadamy. Zbieraj się. :*
Sylwia:
Ale ja mam Izę! Jak ja ją zostawię samą w domu??
Krzysiek:
Oto się nie martw. Przemyślałem to. Przywiozłem mojego brata. Spokojnie. Jest zaufany. 

Coo??? Ale ja muszę się przygotować! Szybko ''zrobiłam się na bóstwo'' . Ubrałam się w coś szykownego . Czerwona suknia, indygowe buty na obcasie. Oczywiście pomalowałam się lekko. Nie chcę wyglądać jak pośmiewisko. 
- Ju... Już jestem... - zabrakło mi mowę. Stałam przed drzwiami. Obok mnie stał Krzysiek w garniturze ubrany, z czerwoną różą. Ot, cały Krzysiek. Mój najlepszy przyjaciel od liceum. Jak ja go lubiłam! Zawsze lubił mnie zaskakiwać. Obok niego stał jego brat, Daniel. Powitał się ze mną, i wszedł do środka. Chyba zobaczył moją niezdecydowaną minę, i powiedział:
- Nie martw się. Mogę sobie rękę uciąć, że mój brat nic głupiego nie zrobi. On by nawet muchy nie skrzywdził, a co dopiero dziecko.
- Miejmy nadzieję. - uśmiechnęłam się. Tak naprawdę to mu wierzyłam. Znałam go tyle lat, że naprawdę umiem poznać kiedy kłamie, a kiedy nie. 
- Masz. To dla Ciebie róża. - podał mi czerwoną, piękną różę, z ostrymi kolcami. - Dziękuję, Krzysiu.
- Proszę. Panie przodem. - Krzyś otworzył mi drzwi, i obaj wskoczyliśmy do taksówki. 
***
W restauracji usiedliśmy sobie na zamówione miejsca. Jak zwykle kulturalny Krzysiek pomógł mi zdjąć kurtkę, i znów powiedział, iż mam pierwsza siadać. Jeju, ale gentelman. Przy nim to się czułam zawsze doceniona. Prawdziwy Przyjaciel. 
- Ty to zawsze masz wszystko przygotowane - powiedziałam o tym, jak powiedział, że mamy zamówione miejsca.
- Gdybym nie zrobił tego godzinę wcześniej, to byśmy musieli walczyć o te miejsca, zobacz - roześmiał się. Pokazał mi dużą kolejkę, i zupełny brak miejsc w tej ekskluzywnej restauracji.
- A Ty możesz tak wydawać tą grubą kasę? Nie masz dziewczyny? - spytałam. Chyba wyczułam jego słaby punkt.
- Wiesz co, Sylwia? Czasem są osoby nam bliskie, ale one tego nie odczuwają. - stwierdził.
Czyżby on się we mnie zakochał? Niee, to nie możliwe. Po tylu latach mocnej przyjaźni? Szybko odsunęłam tę myśl.
Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, potem jeszcze Krzysiek podwiózł mnie pod biuro. Miałam jeszcze dużo roboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz