wtorek, 28 lutego 2017

I żyli długo i szczęśliwie... - Rozdział 5

- Co ja mam zrobić? Przecież nie zeznam w sądzie! - Wiktoria powiedziała do Eryka, szefa gazety Show New. Wraz z nim była na najwyższym piętsze tego biura. Byli na 68 kondygnacji. Mieli wspaniały widok na całe swoje miasto - na Linwonie. To miasto było bardzo podobne do Nowego Yorku, jednak... nie takie same. Różniły się jednym: językiem. 
- Nie wiem. Moim zdaniem powinnam dotrzymać tajemnicy szefa tej gazety, Best. On wie moje sekrety, a ja jego. To może się źle skończyć. Sam powiedział -''Ale pamiętaj - gdy ty wydasz moje sekrety, ja wydam twoje.'' Jak myślisz, mam co mam zrobić? Eryk? Eryk!! 
- Też nie wiem. Moje zdanie jest takie, iż nie powinnaś zeznawać, ale to twój wybór. Między moim bratem jest od zawsze konflikt, a ty byłaś jego kochanką. *

Eryk Kanchol, to brat Stefana Kanchola. Są braćmi. Eryk jest szefem biura gazety Show New, A Stefan Best, w tej co pracowała Sylwia. Pierwszy założył swoje biuro Stefan. Inspiracją do tego była gazeta Navi. W dzieciństwie czytał comiesięczne czasopisma. Kochał je czytać. Uwielbiał, gdy na końcu tej gazety była jego ulubiona strona o komiksach z piratami. Gdy chłopak miał 15 lat, Navi przestano produkować. W wieku 20 lat Stefan założył gazetę Na$i, co miało być kontynuacją czasopisma Navi. Jednak ku jemu zaskoczeniu, gazeta nie sprzedawała się tak dobrze. Więc rok później Stefan założył własne studio, oraz wydał pierwszy numer codziennej gazety pt. ''Best''. To nastąpiło 15 września 1961 roku. Tak, tak - Stefan ma ponad 100 lat, choć stara się to ukryć. O 2 lata młodszy brat, Eryk, tak zazdrościł Erykowi sławy, iż sam założył gazetę ''Show New''. Od tego czasu gazety ze sobą rywalizowały, aż do teraz. Kilkadziesiąt lat później, w okolicach lat 2000cznych, Stefan poznał kobietę o imieniu Wiktoria. Pobyli 2, góra 3 miesiące. Potem się rozstali. Stefan wtedy powiedział - ''Ale pamiętaj - gdy ty wydasz moje sekrety, ja wydam twoje''.

- Rozumiem twoje wątpliwości, Wiktorio. Ale... jakie niby ma on twoje sekrety? No właśnie, żadne. Ty możesz na niego, nacisnąć, potem przegra w sądzie, i wygramy. Będzie ''papa, Best.'' Mamy szansę. - powiedział Eryk z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ale ty myślisz tylko o kasie, mój drogi. A tu chodzi o sekrety. Jak wyda mój, to ja się zabije.
*********************************************************************
Wstałam. Kolejny dzień, ale już nie do pracy. Wylał mnie. Na 100%. Zawiozłam moją córeczkę do przedszkola. Przyszedł SMS.
Krzysiek: (08.34)
Złożyłem pozew do Sądu Pracy. Mam nadzieję, że oskarżą go o Mobbing. 
Sylwia: (08.34)
Też mam taką nadzieję.


Odłożyłam komórkę. Nie wiedziałam co robić? Czy czytać Sherlocka Holmesa, czy First Love? Zjeść pierogi, czy naleśniki? Dopadała mnie nuda. Postanowiłam gdzieś wyjść. A co mi tam? Nałożyłam moje ulubione obcasy indygo, sukienkę w kolorze żółtym, oraz złote kolczyki. Pomalowałam się lekko, i wyszłam.
Wiał nieprzyjemny wiatr. Było zimno. Poszłam na rynek do centrum handlowego ''Hissman''. Gdy oglądałam buty, jakiś facet się mi przyglądał.
Stał jakieś 2 metry ode mnie. Opierał się ściany. Był markowo ubrany. Więcej się jemu nie przyglądałam. Ale jakiś dziwny był. Próbowałam się zająć przyglądaniem butów. Podszedł do mnie. 
- Jesteś Sylwia Klejnes? - spytał. Mówił surowym tonem. Był śmiertelnie poważny.
- No tak, a o co chodzi? - również spytałam. 
- Zostawiłaś notes w biurze - skwitował. Jezu, kolejny raz zostawiłam ten głupi notes?? Ileż można? Chyba mam talent do gubienia notesów. Musiałam go wziąć. Przecież miałam tam zapisane ważne rzeczy. 
- Oddam ci go. Pod jedynym warunkiem. - rzekł. - Zdejmiesz sprawę z wokandy*. Jestem synem szefa gazety Best, Stefana, i zadbam o to, by ta gazeta miała dobre opinie. A jeśli komuś powiesz o tym, jak rzekomo cię ''szantażuje'', to wszyscy będą wiedzieć o tym, co jest napisane w notesie. To jak? 
Odebrało mi mowę. Jakiś 16-letni smarkacz będzie mnie szantażował? Nie zamierzałam zostawić sprawy, bo tak daleko zaszliśmy. To co ja miałam zrobić??? No co?? 
- Oddaj mi ten zeszycik. Jestem od ciebie starsza. Nie zabieraj mi mojej rzeczy!!!!! - krzyknęłam na cały sklep ''Hantera''. Aż głupio mi się zrobiło. Chyba nastolatek nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, i uciekł ze sklepu. Rozpłakałam się. Tak, rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie wiedziałam co już zrobić: na początku zwolnienie, a teraz to. 
- W czymś pomóc? - spytała jasnowłosa kobieta. Czekajcie... ja ją znałam! To była Emilka, moja przyjaciółka, która mieszkała w Las Vegas! Dawno się nie widzieliśmy. Spotkaliśmy się w gimnazjum. Odtąd widzieliśmy się raz na kilka miesięcy, bo mieliśmy własne życie. 
- O, hej Emi! - wstałam, ogarnęłam się. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. 
- A co się stało?? - spytała Emi. Była zaskoczona. 
- Nie nic. Znaczy.. No e.. Długo by opowiadać, tak? - próbowałam wybrnąć z sytuacji.
- Mam czas. Przyjechałam z Las Vegas do Polski nie na stałe, ale aż na 5 miesięcy. Chodźmy usiądźmy. Tam jest stolik. - wskazała po za sklepem, na kolejny, mniejszy sklepik o nazwie ''Lody Body''. Nazwa bez sensu, no ale muszę przyznać, że lody są tam pyszne.
Usiadłyśmy. Opowiedziałam jej wszystko co od początku. Słuchała uważnie, ani razu nie przerywając. Gdy skończyłam, powiedziała:
-  Trudna sprawa. Teraz będę ci towarzyszyła, jak Krzysiek. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - uśmiechnęła się. Ja w to nie wierzyłam.

Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Na razie akcja jest straasznie nudna, ale mam nadzieję, że będzie lepiej. To moje pierwsze opowiadanie. :*

*Zdejmiesz sprawę z wokandy - skończenie z procesem sądowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz