piątek, 28 kwietnia 2017

Piraci Wariaci - Rozdział 1 ''Witamy na wyspie Goldon!''

Logo bandery ''Piraci Wariaci''
- Szybciej szoruj ten pokład, inaczej cię wyrzucę na pożarcie rekinom! - ryknął Shaunon, kapitan małego, ale i pięknego statku. Był starcem, ale potrafił być też silny. 
Kiedyś pokonał Dalidoulisa - jednego z najsilniejszych kiedyś kapitanów. Władał statkiem ''No 8.1'', bardzo dawno temu jego bandera była znana na całym świecie. Dopiero dosyć niedawno zmarł. Przyczyna śmierci była nieznana...
Shaunon miał na oko tak z 100,110 lat... Nikt nie żyje wiecznie, no nie? Jednak niektórzy znają tajemniczy Kwiat, który jest teraz legendą. Dzięki niemu życie jest wieczne. 
Tak i starzec krzyczał na biednego majtka, Diego. Jednak ten się nie bał - bowiem słyszał od marynarzy, iż Shaunon, zwany potajemnie przez załogę ''Starym dresem'', lub prościej ''Starym'', tylko straszył osoby. Chciał, by wszyscy się go bali.
To prawda, siał postrach wśród osób na pokładzie, jednak dobrze wiedział, że nie skrzywdził by dobrego majtka.  Bowiem Diego potrafił być pokład szybko. Można było jeść z podłogi.
Nagle ktoś na bocianim gnieździe krzyknął:
- Dopływamy do wyspy, dopływamy!!! - krzyczał Stef, który schodził z drabinek. 
Diego przyłożył rękę do czoła, chroniąc się przed słońcem. Odłożył na bok miotłę, i poprzyglądał się wyspie, na którą miał zaraz ujrz
Tak wyglądała rozpiska załogi Piratów Wariatów:
 (R.I.P. jakość, ale cicho)
Shaunon stanął na środku statku, i rzekł:
- Zaraz schodzimy na ląd, na wyspę... (kapitan sprawdza wielką mapę)... według mapy jesteśmy na wyspie Goldon. Musicie uważać na: muchy tutsu, narosydy i lopoposy:
Muchy tutsu pod żadnym pozorem nie mylić z muchami tse-tse. Gdy was ugryzą, będziecie mieli wielkiego bąbla na ramieniu, a ślad nigdy nie zniknie;
Narosydy, są jak krokodyle - tylko że nie pływają w rekach, a włażą na drzewa. 
   Lopoposy są to takie jakby to ująć... yyy.. ehem.. No takie nimfy, jakby w mitologii. Jest to złudzenie optyczne. Pod żadnym pozorem nie dajcie się skusić pięknych nimfom - rozpoczął swą kolejną historię kapitan - Kiedyś, kiedyś, jak byłem młody koń, po raz pierwszy samotnie odwiedziłem wyspę Goldon. To było jakieś 85 lat temu. Tak się zaczarowałem jedną nimfą rzeczną, że mogłem wszystko dla niej zrobić - WSZYSTKO! Tak się to skończyło, że okradła mnie ze wszystkich skarbów - biżuterii, złotych tronów, diamentów, brylantów, pereł, szmaragdów, i innych pięknych rzeczy... Na próżno było latać na tą głupią.. Nie warto ją nazywać! Chcę was wyszkolić na prawdziwych piratów - skarbów morza.
-WOOOW - równocześnie powiedzieli wszyscy rekruci. Uwielbiali bowiem historie z życia kapitana - najbardziej doświadczonego kapitana na świecie! 
Wszyscy poczuli to uczucie magicznej wyspy - bezwładne, miłe.
- Co to są kapitanie za owoce?? - spytał Zett - starszy marynarz, wskazując na drzewo, na którym rosły owoce fioletowe, kwadratowe. 
- Nie waż się tego dotykać! - ryknął Shaunon - Te oto piękne i kuszące owoce są... trujące.
Wszyscy się rozeszli. Diego chwilę zastanawiał się, za kim ma iść, a w końcu zdecydował się, że pójdzie za Welduną.
Tajemnicą Diego jest to, iż zakochiwał się we wspaniałej i pięknej wojowniczce o imieniu Welduna. Jednak ta zabujana w Zettcie, który nie kochał nikogo nie zauważała zapału do swojej osoby.
Diego poszedł z Welduną, kapitan Shaunon z papugą Cesią na ramieniu i swoim kolegą Zett, i z Anidem.  
Reszta pilnowała statku.
A reszty dowiecie się w następnym rozdziale, więc...
C.D.N. :)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz